Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/307

Ta strona została przepisana.

— Odpowiadasz pani za niego! — rzekł.
— O! życiem mojem! — zawołała księżna.
Wtedy pocałował z lekka ucznia w głowę, i okrywając się płaszczem, z ręką na sztylecie, wyszedł dumnie, nie bez zamienienia z księżną spojrzenia pełnego wzgardy i nienawiści.
Co do prewota i wicehrabiego, nie raczył nawet spojrzeć na nich.
Anna z swojej strony odprowadziła swojego nieprzyjaciela oczyma błyszczącemi z wściekłości; potem zmieniając wyraz twarzy, jej spojrzenie zwróciło się z niespokojnością na ładnego zemdlonego; gniew ustępował miejsca miłości, tygrysica stała się gazellą.
— Mości Andre — rzekła do swojego doktora, który dopiero co przybiegł — obejrzyj go, ocal go, jest ranny i umierający.
— Nie ma nic niebezpiecznego — rzekł doktór, jestto przemijające osłabienie — i wlał w usta Askania kilka kropel kordyału, który zawsze nosił przy sobie.
— Przychodzi do siebie — zawołała księżna — porusza się. Teraz, doktorze, potrzeba mu spokojności, nieprawdaż? Przenieście go do tego pokoju na sofę — rzekła do dwóch lokai. Potem, zniżając głos tak aby tylko od nich być słyszaną: