Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/396

Ta strona została przepisana.

— Więc się spiesz, cóż mi masz powiedzieć?
— O Boże! Benvenuto — rzekła Katarzyna ujrzawszy rozpoczętą statuę, cóż to za cudowna figura! To twoja Hebe. Ani pomyślałam, że już tak jest posuniętą; a jakże piękna!
— Nieprawda? — odrzekł Benvenuto.
— O tak, tak, bardzo piękna, teraz pojmuję dla czego niechciałeś bym ja za model służyła Lecz któż na mojem miejscu? — mówiła dalej Katarzyna niespokojna. Niewidziałam tu ani wchodzącej, ani wychodzącej żadnej kobiety.
— Cicho bądź. Do rzeczy, moja kochana, pewny jestem, żeś tu przyszła nie dla rozprawiania o snycerstwie.
— O nie, mistrzu, przyszłam tu względem mojego Pagola. Byłam ci posłuszną Benvenuto. Korzystając z wczorajszej twojej nieobecności w wieczór, ciągle mi paplał o swojej miłości, a ja według danych mi rozkazów, słuchałam go aż do końca.
— Tak! zdrajca! i cóż ci mówił?
— Można było umrzeć ze śmiechu i dużo bym dała abyś mógł być przy tem obecny. Miarkuj tylko, świętoszek by nie ściągnąć na siebie najmniejszego podejrzenia, kończył robotę mówiąc ze mną; ów naszyjnik polecony mu przez pana do zrobienia, a pilnik, który trzymał w ręku niemało