Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/540

Ta strona została przepisana.

się tyczy roboty, o którą Najjaśniejszy pan raczysz się niepokoić, sam będę się zajmował jej przygotowaniem. Giserom francuskim nie mogę zaufać, są to zaiste ludzie zdolni, lecz lękam się, ażeby powodowani duchem narodowości, nie zaszkodzili raczej jak dopomogli obcemu artyście. Zresztą przyznam się Najjaśniejszy panie, że zbyt wielką przywiązuję ważność do odlewu mojego Jowisza, aby kto inny nie ja miał pracować około tego.
— Brawo Cellini, brawo, to się nazywa mówić jak prawdziwy artysta.
— Nadto, dodał Benvenuto, chcę zyskać prawo odwołania się do obietnicy Najjaśniejszego pana.
— Masz słuszność, jeżeli będziemy zadowoleni, winniśmy cię wynagrodzić. Nie zapomnieliśmy o tem. Zresztą gdybyśmy o tem zapomnieli, wszakże zobowiązaliśmy się przy świadkach. Nieprawdaż Montmorency? Poyet? pewnym być możesz, że konnetabl i kanclerz przypomną nam słowo nasze.
— O! bo Najjaśniejszy panie nie możesz wyobrazić sobie, jakiej ono nabyło ceny dla mnie, od chwili, w której mi zostało dane.
— Bądź spokojny, dotrzymam go, dotrzymam. Lecz drzwi sali jadalnej już otwarte. Do stołu panowie, do stołu.