Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/582

Ta strona została przepisana.

— Jakim sposobem mógłbym zgadnąć?
— To prawda, trzeba chyba być czarownikiem, ażeby odgadnąć podobne rzeczy. Najprzód tedy widziałem jak się otworzyły główne drzwi pałacu, wiesz pan które?
— Tak, będące pod gankiem — odpowiedział Marmagne.
— Otóż te drzwi uchyliły się i któś nos wyścibił zapewne dla zwietrzenia czy nie ma kogo na dziedzińcu. Był to Herman, ten gruby i wysoki Niemiec.
— Znam go — odrzekł Marmagne.
— Upewniwszy się, że nie ma nikogo na dziedzińcu, obejrzawszy się po wszystkich stronach oprócz drzewa, nie przypuszczał bowiem zapewne żebym się tam mógł znajdować, wyszedł nareszcie zamknąwszy drzwi za sobą, zeszedł z kilku schodów ganku i udał się wprost w kierunku dziedzińca małego Nesle, tam stanąwszy przed drzwiami, zapukał trzy razy. Na ten znak wyszła kobieta, która mu drzwi otworzyła. Była to pani Perrina, nasza dobra znajoma, która jak się zdaje lubi przechadzki przy świetle gwiazd w towarzystwie naszego Goliata.
— W istocie? biedny prewot!
— Czekaj pan, to jeszcze nie wszystko: gdym ich wzrokiem śledził do drzwi małego Nesle