Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/608

Ta strona została przepisana.

Posłuszni rozkazowi, wziąwszy drabinę z odlewni, nieśli ją za panem d’Estourville, zmierzającym wprost ku posągowi Marsa. Stanąwszy tam prewot przystawił sam drabinę i już miał wstępować po niej, wtem Askanio zbladły z oburzenia i trwogi postawił nogę na pierwszem szczeblu i zawołał:
— Co to znaczy? ten posąg jest arcydziełem mistrza, powierzony mojemu dozorowi, uprzedzam zatem, iż pierwszy kto się odważy targnąć na niego pod jakimkolwiek pozorem, zginie z mojej ręki.
To rzekłszy wydobył z za pasa sztylet wązki i tak wyostrzony, że przebijał złoty talar.
Na skinienie prewota straż otoczyła Askania i skierowała dzidy przeciw niemu.
Askanio broniąc się z rozpaczą zranił dwóch ludzi, lecz nie mógł się oprzeć przemagającej liczbie; było ich bowiem ośmiu, prócz prewota, d’Orbeca i Marmagna.
Uległ więc przemocy; powalono go na ziemię i skrępowano ręce i nogi powrozami, tymczasem prewot wstępował po szczeblach drabiny, a za nim dwaj ze straży dla odparcia wszelkiej zasadzki, mogącej być ukrytą wewnątrz posągu.
Blanka wszystko widziała i słyszała; ojciec zastał ją omdlałą.