Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/633

Ta strona została przepisana.

— To być nie może.
— Dla czego?
— Ponieważ jej ojciec pan d’Estourville powierzając ją opiece księżnej, zalecił wyraźnie ażeby bez jej zezwolenia nikogo nie przyjmowała.
— Jestem jej przyjacielem.
— Właśnie dla tego nie będziesz jej widział.
— Muszę z nią mówić, odezwał się Benvenuto, zaczynając się gniewem unosić.
— Ja zaś powiadam, że nic z tego nie będzie, odrzekł służący.
— Czy księżna jest widzialną?
— Księżna nie przyjmuje dzisiaj.
— I mnie nawet nie przyjmie, mnie, któremu powierza roboty?
— Pana bardziej niż kogokolwiek.
— Jak uważam księżna nie życzy sobie ażebym bywał w jej domu.
— Zgadłeś pan, gdyż tak jest w istocie.
— Czy wiesz, że jestem człowiekiem szczególniejszego rodzaju, rzekł Benvenuto ze śmiechem który zwykle był zwiastunem wybuchu, i że lubię tam wchodzić gdzie mi właśnie wstępu wzbraniają.
— Jak pan myślisz dokazać tego? bardzom ciekawy.