Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/728

Ta strona została przepisana.

— Bardzo dobrze. Przytem nie mniej do mnie urazy mój kochany.
— Co pan mówisz? przeciwnie jestem panu mocno obowiązany.
— Panie studencie — przemówił z cicha przybliżając się do Jakóba pisarz, czy mógłbym spodziewać się od niego jednej łaski?
— Z miłą chęcią — odpowiedział Aubry, czego pan żądasz?
— Powiedz mi pan naprzód czy masz krewnych. przyjaciół, którym zapewnie chcesz pozostawić spadek po sobie.
— Nie, krewni moi nie dbają o mnie, przyjaciela mam jednego, lecz ten jest w więzieniu; mów więc panie pisarzu.
— Jestem biednym ojcem rodziny, mam pięcioro dzieci.
— I cóż?
— Nie miałem dotąd szczęścia w mojem urzędowaniu, a przecież, sam to przyznać możesz, pełnię ściśle i uczciwie obowiązki moje, moi koledzy porobili majątki...
— A pan dlaczego się nie zbogaciłeś?
— Dla czego? dla tego, że nie miałem szczęścia.