Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/322

Ta strona została przepisana.

Piérwszy co skosztował okropnego trunku, jaki nam podano, wyplunął go natychmiast pod stół.
— No i cóż? rzekłem do Desbarolla.
Trzeba ci powiedzieć, pani, że Desbarolles od dwóch tygodni ciągle rozprawiał o rozkoszach, jakie gotuje dla naszéj zmysłowości prowincja, przez którą jechaliśmy.
Desbarolles skinął głową i zawołał mosso.
Mosso nadbiegł.
— Czy nie masz lepszego wina? zapytał.
— Owszem, odpowiedział mosso.
— Dawajże więc.
Mosso zniknął, a w pięć minut powrócił, z dwiema butelkami w ręku.
— Czy to jest co macie najlepszego? zapytał Desbarolles.
— Tak, panie.
Skosztowaliśmy téj drugiéj edycyi. Była przejrzana i poprawiona, to jest gorsza od pierwszéj.
Złorzeczenia gradem spadać zaczęły na Giraud i Desbarolla, którzy zapowiedzieli nam nektar, a tymczasem dano nam nędzną lurę.
— No, no, — rzekł Giraud wstając — nie trzeba tutaj grać roli panów; przyrzekliśmy towarzystwu prawdziwe Val de Pennas... Pójdźmy poszukać gdzie jest.