Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/464

Ta strona została przepisana.

— Panie — odrzekła hrabina — do dziś dnia nie miałam sposobności odpowiedzieć na list pana de Charny, ponieważ nie wiem gdzie jest; lecz chętnie korzystać będę z pańskiego pośrednictwa, aby mu przesłać to, co winna jest mężowi żona posłuszna i szanująca go. Jutro więc, jeżeli pan zechcesz wziąć list do pana de Chary, będzie gotowy.
— Napisz pani list — powiedział Izydor — lecz zamiast jutro, przyjdę po niego w pięć lub sześć dni; muszę odbyć podróż koniecznie, a nie wiem, jak długo potrwa. Ale, gdy będę z powrotem, przyjdę złożyć pani moje uszanowanie i odebrać polecenie.
Izydor skłonił się hrabinie, która mu ukłon oddawszy, bezwątpienia inne wyjście wskazała, bo nie przeszedł już przez salę jadalna, gdzie Pitoux skończywszy kurczę, brał się do słoika z konfiturami.
Zjadł już był oddawna słoik konfitur, szklanka i butelka po winie oddawna próżne były, kiedy ukazała się hrabina, prowadząc Sebastjana.
Trudno było poznać zimna pannę de Taverney, lub poważna hrabinę de Charny, w młodej matce, wspartej na swem dziecięciu. Oczy błyszczały radością, usta opromieniał uśmiech niewymowny, łzy nieznanej słodyczy, po raz pierwszy wylane, pokryły jej lica barwą różową, która dziwiła samą Andreę, a która wywołała miłość macierzyńska, przez dwie godziny spędzone z synem.
Okryła raz jeszcze pocałunkami twarz Sebastiana; potem oddała go Ludwikowi, którego zapracowane ręce ściskała w białych dłoniach, wydających się marmurem ogrzanym i zmiękczonym.
Sebstjan zaś całował Andreę ze zwykła sobie gwałtownością i zapałem, które tylko nieostrożny okrzyk Andrei, kiedy jej mówił o Gilbercie, mógł w nim ostudzić.
Ale w godzinach samotności, w kolegium Ś-go Ludwika, podczas spacerów w ogrodzie, luby duch matki ukazał się znowu i powoli miłość do serca dziecka wracała; dlatego list Gilberta pozwalający mu spędzić z matka kilka godzin, zadawalał najgorętsze i najtajniejsze młodego chłopca życzenia.