Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1022

Ta strona została przepisana.
LXXIV
PUŁAPKA NA FILOZOFÓW

Na wzgórzu, na które wspinali się zwolna trzej botanicy, stał jeden z tych prześlicznych domeczków drewnianych, cały opleciony powojem i bluszczem, w guście czysto angielskim, które w owym czasie rozpowszechniły się w całej Europie, dzięki bardzo poszukiwanym ogrodnikom angielskim.
Pawilonik zbudowany był z cegieł, nazewnątrz obity słomianemi matami; w środku zaś miał ściany, pokryte mozaiką z muszelek i drobnych kamyków, jakich dostarczyło wybrzeże sąsiedniej rzeki. Było w nim dosyć miejsca na stół i sześć krzeseł.
Sufit przedstawiał płaskorzeźbę, misternie ułożoną z szyszek i korzeni, a wyobrażającą fantastyczne postacie faunów i innych potworów leśnych. Okna były z szyb kolorowych: krajobraz więc przybierał barwę szkła, przez jakie nań patrzano; raz jakby ogarnięty strasznym pożarem, to znów oświecony zachodzącem słońcem lub też szary i zimny, jak o zmroku. Gilberta mocno zajęły te szyby, nie mógł się dość nacieszyć widokiem lasku, oglądanego przez kolorowe tafle.
Na stole zastawione było doskonałe śniadanie.