Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/362

Ta strona została przepisana.

— O jasnowidzących wróżbitach, fabrykujących cuda.
— A! o tych szarlatanach! — Dajcie im patenty na kuglarzy, a nie będą straszni.
— Ośmielam się powiedzieć Waszej Królewskiej Mości, że kwestja to poważniejsza, niżby się zdawało. Co chwila powstają nowe loże masońskie. Najjaśniejszy Panie, to już nie stowarzyszenie — to sekta, z którą się łączą wszyscy nieprzyjaciele monarchji: ideolodzy, encyklopedyści i filozofowie. Przygotowują oni wielką owację dla p. Voltaire’a.
— Podobno jest umierający?
— On? Nie, Najjaśniejszy Panie, nie taki on głupi!
— Słyszałem, że się spowiadał?
— To tylko fortel.
— W habicie kapucyna.
— To bluźnierstwo, Najjaśniejszy Panie! — wszystko to wichrzy, pisze, mówi, burzy się i grozi. Z kilku słów, które się wymknęły stowarzyszonym, można wnosić, iż oczekują przybycia wodza!
— Skoro ten wódz przybędzie, panie Sartines, pochwycicie go, zamknięcie w Bastylji i będzie po wszystkiem.
— Ci ludzie mają wiele środków, Najjaśniejszy Panie.
— Czyż mniej ich miałbyś pan, który jesteś naczelnikiem policji całego królestwa?
— Uzyskano od Waszej Królewskiej Mości