Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/397

Ta strona została przepisana.

— Córko moja, dlaczego ja nic o niem nie wiem?
— Bo to rany, których ludzka ręka zagoić nie jest w stanie.
— Nawet ręka króla?
— Nawet króla.
— Ani ojca?
— Ani ojca, Najjaśniejszy Panie.
— Nabożna jesteś, Ludwiko, powinnaś więc znaleźć siłę w religji...
— To za mało, Najjaśniejszy panie, pragnę się zamknąć w klasztorze, aby się więcej nauczyć. W ciszy Bóg przemawia do serca człowieka; w samotności człowiek mówi do Boga.
— Wielkie to zaiste poświęcenie. Tron Francji rzuca wspaniałe błyski na dzieci około niego wychowane, czyż ci to nie wystarcza?
— Przekładam cień celi klasztornej, mój ojcze; odświeża on serce, a zarówno jest miły silnym i słabym, pokornym i wyniosłym, wielkim i małym.
— Czy uciekasz przed niebezpieczeństwem? W takim razie, Ludwiko, król cię przecie obroni!
— Nasamprzód niech Bóg króla ustrzeże!
— Pamiętaj, Ludwiko, że unosisz się gorliwością źle zrozumianą. Dobrze jest modlić się, ale nie potrzeba bezustannie odmawiać pacierzy.
— Królu mój! nigdy dość prosić Boga nie będę mogła, aby odwrócił nieszczęścia, wiszące nad