Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/398

Ta strona została przepisana.

głowami naszemi; dobroć moja i czystość, są nic nie znaczącą ofiarą na tę intencję.
Król cofnął się i popatrzył uważnie na księżnę.
— Nigdy w ten sposób nie przemawiałaś do mnie, Ludwiko — powiedział. — Jesteś w błędzie, dziecko drogie; ascetyzm cię zaślepia.
— O! Najjaśniejszy panie, nie nazywajcie tak prawdziwego poświęcenia, nie nazywajcie tak ślubu czystszego, niż go kiedykolwiek uczyniła wierna poddana dla króla, a córka dla ojca w potrzebie pilnej. Tron Wasz, Najjaśniejszy Panie, tron, którego opiekuńczy cień mi ofiarujecie, chwieje się pod ciosami, których wy nie dostrzegacie, ale które ja odgaduję. Coś okropnego w głębi nurtuje, monarchja lada chwila zapaść się może w otchłań bezdenną.
Czy Ci powiedziano kiedy prawdę, Najjaśniejszy Panie i ojcze?...
Księżna Ludwika spojrzała do koła, a przekonawszy się, że nikt jej słyszeć nie może, ciągnęła:
— W ubraniu siostry miłosierdzia zwiedzałam ciemne ulice, nędzne poddasza i podziemia jękami przepełnione. Wszędzie tam, Najjaśniejszy Panie, mrą w zimie z głodu i chłodu, w lecie z pragnienia i upału. Po wsiach, których nie znacie, przejeżdżając jedynie z Wersalu do Marly i z powrotem, niema ziarna na żywność dla ludu, niema go do obsiania pól, które, jak gdyby przeklęte, ro-