Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/648

Ta strona została przepisana.

— I ja mam zajęcie — powiedział — bo każdy człowiek coś robić powinien, ale zajęcie moje nie ma nic wspólnego z finansami. Finansista nie zbiera roślin!
— Zatem botanika jest pańskiem zajęciem?
— Prawie.
— Więc biedny pan jesteś?
— Tak.
— Biedni tylko wspomagają biednych, a dobra rada lepsza od złota. Poradź mi pan, co mam robić?
— Ja może coś lepszego zrobię.
Gilbert roześmiał się.
— Domyślam się — rzekł.
— Jak też dużo potrzebowałbyś na wyżywienie?...
— O, bardzo niewiele.
— Nie znasz pewnie wcale Paryża?
— Pierwszy raz ujrzałem go wczoraj z wysokości wieży w Luciennes.
— Zatem nie wiesz, ile może kosztować utrzymanie w wielkiem mieście?
— A ile naprzykład?
— Uważaj dobrze, to, co kosztuje trzy grosze na wsi, kosztuje w Paryżu dziewięć.
— A więc znajdę schronienie jakiekolwiek, dla odpoczynku po pracy, a na wyżywienie wystarczy mi sześć su dziennie.
— Podobasz mi się młodzieńcze — zawołał