Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/662

Ta strona została przepisana.

wał się tak przybitym, że Gilbert nie śmiał go pytać, co to był za ogród poza sztachetami, jaki most na Sekwanie, przez który przechodzili; a był to most Pont-Neuf i ogród Luksemburski.
Ponieważ jednak szli ciągle, a nieznajomy coraz więcej zapadał w zamyślenie, połączone z niepokojem, odważył się go zapytać:
— Czy daleko jeszcze do pańskiego mieszkania?
— Zbliżamy się już — odpowiedział starzec, okazując coraz większe przygnębienie.
Minęli ulicę du Four, wspaniały pałac de Soissons, którego front wychodził na tę ulicę, a ogrody rozkoszne rozciągały się aż do ulicy Grenelle i Dwóch Mostów.
Doszli nareszcie do kościoła, który mu się wydał bardzo pięknym.
— Co za wspaniały gmach! — wykrzyknął.
— To kościół Ś-go Eustachego rzekł staruszek i podnosząc głowę, zawołał
— Ósma godzina! Boże! mój Boże! chodź prędzej, młodzieńcze, prędzej!
I obaj podwoili kroku.
— Ale, ale rzekł po chwili milczenia nieznajomy — zapomniałem ci powiedzieć, że jestem żonaty.
— Tak!
— I że żona moja, jako prawdziwa paryżanka, gderać będzie, że tak późno wracamy; co więcej, dodać muszę, że dla obcych niezbyt jest przystępną.