Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/167

Ta strona została przepisana.

Nevers pierwszy dał dobry przykład, obcinając końce zakrzywione trzewików swych ostrzem miecza. W jednej chwili ludzie ci z aksamitnych zmienili się w żelaznych. Każdy wskoczył na swego konia uzbrojony i stanął pod swą chorągwią. Rozwinięto i rozpuszczono na wiatr chorągiew wielką Matki Boskiej, którą odebrał z rąk hrabiego de Nevers admirał Francyi J. M. pan Jan de Vienne.
W tej właśnie chwili rycerz z chorągwią wpadł przed nich, osadzając konia. Na chorągwi rycerza widać było jego herb: w polu srebrnem krzyż czarny w kotwicę rozdzielony. Rycerz ów zatrzymał się pod chorągwią Matki Boskiej, około której zebrani już byli prawie wszyscy baronowie Francyi, i począł głosem wielkim wołać:
— Ja, Henryk d’Eslen Lemhalle, marszałek króla Węgier, przysłany jestem do was, Mości panowie, przez mego króla i pana, który was uprzedza, abyście nie wydawali bitwy, zanim nie dostaniecie innych wieści, gdyż obawia się on, czy armia nieprzyjaciela nie jest o wiele liczniejszą, aniżeli się naszym strażom zdawało. Król wysiał jeźdźców na zwiady po raz drugi. Otóż, Mości panowie, czyńcie, jak wam mówię, gdyż mówię z rozkazu króla, który wam tę radę daje. A teraz opuszczam was i wracam, nie mogąc tu pozostawać dłużej.
Po tych słowach odbiegł również szybko, jak szybko przybył.
Wtedy książę de Nevers spytał J. M. pana de Coucy, co czynić należy.
— Należy iść za radą króla węgierskiego — odpowiedział zapytany — gdyż rada ta dobrą mi się wydaje.
Ale hrabia d’Eu podbiegł ku hrabiemu de Nevers, rozgniewany, że wprzód, aniżeli jego, zapytano o zdani© pana de Coucy.
— Tak! to tak! miłościwy panie — zawołał — król