Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/228

Ta strona została przepisana.

schody kamienne, z piękną w koronkę rzeźbioną baryerą. Na pierwszem piętrze uchylimy drzwi osadzone w pół owalnych futrynach, miniemy pierwszą komnatę, którąby w dzisiejszym rozkładzie mieszkań nazwano przedpokojem, i pocichutku, wstrzymując oddech, podniesiemy bogatą portyerę, w złote kwiaty haftowaną, a oddzielającą przedpokój ten od następnej komnaty; wtedy przedstawi się oczom naszym widok, zasługujący istotnie na uwagę.
W paradnej komnacie kwadratowej, jak wieża, której stanowi ona pierwsze piętro, a do której światło z trudnością się dostaje przez wązkie, a wysokie gotyckie okna, o szybach różnokolorowych, przysłoniętych firankami z materyi haftowanej w złote kwiaty, na łożu wielkiem i szerokiem, w stylu gotyckim, wspartem na cyzelowanych kolumnach, leży w puchach i śpi kobieta jeszcze piękna, chociaż przebyła już granice młodości.
Półcień, panujący w pokoju, zdaje się być wymysłem kokieteryi. W istocie bowiem nic nie odejmuje on pełności jej kształtów, ale owszem, łagodzi kontury i jest zarazem cudownym sprzymierzeńcem białej jej ręki, wysuniętej z pod przykrycia; tej świetności, godnej Rubensowskiego pędzla główki, schylonej na obnażone ramię; delikatności rozpuszczonych włosów, których jedna część rozrzucona jest na pościeli, a druga, idąc w ślad za ręką, stanowi jej tło i spada aż na dywan kosztowny, stopnie łoża przykrywający.
Czyż potrzeba jeszcze pod tym portretem dać podpis, i czyż czytelnicy po opisie tym nie poznali w śpiącej kobiecie Izabelli, na której twarzy lata rozkoszy lżej się zaznaczyły, niż lata. boleści na czole jej męża?...
Po krótkiej chwili wargi pięknej tej kobiety rozwarły się z odgłosem, jakby pocałunku, oczy jej otworzyły