Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/242

Ta strona została przepisana.

zdołacie się dostać do więzienia, znajdziecie tam w głębi lochu podziemnego już tylko zwłoki skrwawione i ciepłe jeszcze, gdyż mniej potrzeba czasu na utopienie sztyletu w piersiach człowieka, aniżeli do wyłamania dziesięciu drzwi... dziesięciu drzwi żelaznych!... Nie, siłą nic nie zrobimy; zabilibyśmy go... Idź, jedź, przepędź noc całą przed zamkiem Châtelet; jeśli prowadzić go będą żywego do innego więzienia, idź za nim aż do drzwi; jeśli go zamordują, idź za jego zwłokami aż, do grobu, a w pierwszym, czy drugim wypadku, powróć do mnie, abym wiedziała, gdzie jest: żywy, czy zabity?!...
Leclerc chciał już odejść, królowa zatrzymała go.
— Tędy — rzekła, kładąc palec na ustach.
Otworzyła drzwi przyległego pokoiku, nacisnęła sprężynę, usunęło się obicie, otworzyły się drzwiczki i ukazały się schody wykute w murze.
— Chodź za mną — powiedziała.
Dumna Izabella, potężna królowa, była w tej chwili zwykłą kobietą, drżącą i lękliwą. Ujęła rękę skromnego handlarza żelastwem, w nim bowiem w tej chwili położyła całą nadzieję; prowadziła go tak, idąc naprzód sama, badając grunt własną stopą i ostrzegając o każdym załamku w ciasnym i ciemnym, w granicie wykutym korytarzu, przez który przechodzili. Po przebyciu kilku zakrętów, przez szparę w drzwiach ujrzał Leclerc światło dzienne; królówa otworzyła je; drzwi te wychodziły na ogród otoczony murem. Królowa śledziła wyrokiem za młodym człowiekiem, który wszedł na mur, zrobił ostatni raz ręką znak, wyrażający szacunek i nadzieję, i zniknął, zeskakując w rów.
W zamku zamieszanie było tak wielkie, że nikt tego nie spostrzegł.
Podczas gdy królowa wraca do swoich komnat, przy-