Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1241

Ta strona została przepisana.

Valgeneuse nauczające, przedstawiało więźniowi w bliskiej przyszłości wypadki tak hazardowne, że hrabia Loredan widząc odkorkowaną siódmą butelkę, wzniósł rękę nad swój kieliszek, mówiąc.
— Dziękuję! mam już dosyć.
Jan Byk podniósł szyjkę od butelki i bystro patrzył na hrabiego Loredana.

IX.
Gdzie pan de Valgeneuse wyraźnie oświadcza, że nie umie ani śpiewać, ani tańczyć.

Wzrok Jana Byka miał ten wyraz dziki, jaki pewnym fizjognomiom nadaje początkowe upojenie.
— Czy tak? rzekł, już pan ma dosyć?
— Tak, odpowiedział Loredan, już mi się pić nie chce.
— Jak gdyby to ludzie koniecznie wtedy tylko pili, kiedy im się chce, rzekł Toussaint, gdyby tak było, toby człowiek nigdy więcej nie wypił nad jedną lub dwie butelki.
— Murzynie, odezwał się Jan Byk, pan hrabia snać nie zna przysłowia znanego.
— Jakiego przysłowia? zapytał Loredan.
— „Koniec wieńczy dzieło...“ Skoro więc butelka zaczęta...
— To co? ozwał się Loredan.
— To ją trzeba skończyć.
Loredan podał kieliszek. Jan Byk napełnił go.
— A teraz ty, rzekł zwracając szyjkę od butelki do swego przyjaciela.
— Z całego serca! rzekł Toussaint, który nie zważał, że z powodu doznanych wzruszeń nie będąc przy zwyczajnej sile, mógł tym ostatnim kieliszkiem nietylko dopełnić miary, ale ją nawet przepełnić.
I spiesznie wypróżniwszy kieliszek, zanucił jakąś piosnkę, z której obecni nie mogli zrozumieć ani jednego wyrazu, gdyż śpiewał ją w narzeczu Owernji.
— Cicho! rzekł Jan Byk przed końcem pierwszej zwrotki.
— Dlaczego cicho? zapytał Toussaint.
— Bo to może się bardzo dobrze wydawać w stolicy Owernji, ale nie w Paryżu i jego okolicach.
— Jednak to ładna piosenka, rzekł Toussaint.