Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1396

Ta strona została przepisana.

Generał usiadł na miejscu pana Sarranti.
Cesarz dyktował:
„Do komisji rządowej
„Panowie! Położenie Francji, życzenia patrjotów, okrzyki żołnierzy domagają się mej obecności dla ratowania ojczyzny. Żądam dowództwa już nie jako cesarz, ale jako generał. Ośmdziesiąt tysięcy ludzi zbiera się pod Paryżem: jest to trzydzieści tysięcy więcej, niż miałem przez całą kampanię roku 1814, a jednak walczyłem trzy miesiące przeciwko połączonym wojskom rosyjskim, austrjackim i pruskim, a Francja wyszłaby była z tej walki zwycięską, gdyby nie kapitulacja Paryża; jest to wreszcie czterdzieści pięć tysięcy więcej, niż miałem kiedym przebył Alpy i zdobył Włochy. Po odparciu nieprzyjaciela, zaręczam słowem żołnierskiem, że udam się do Stanów Zjednoczonych, by tam dokonać przeznaczenia mego. Napoleon“. Generał Becker nie próbował najmniejszej uwagi; jako żołnierz, zrozumiał, że wszystko to jest możliwe.
Oddalił się.
Napoleon oczekiwał z niepokojem; pierwszy to raz muskuły twarzy jego zdradzały wzburzenie duszy. Ruchliwością swego niezmiernego geniuszu, wszystko on już naprawił, wszystko odbudował; dyktował pokój, jeżeli nie sławny to przynajmniej uczciwy, i wywiązywał się z danego słowa: opuszczał Francję, nie jako zbieg, lecz jako zbawca.
Przez dwie godziny pieścił się tym snem promiennym. Oko jego tkwiło na drodze, którą miał powrócić generał, uchem chwytał każdy szelest. Chwilami wzrok jego z lubością zatrzymywał się na szpadzie rzuconej na fotelu; pojmował słowem, że to jest jego istotne berło.
Wszystko więc mogło się naprawić, nadejście Bliichera, nieobecność generała Grouchy! Owo wielkie marzenie z r. 1814, o bitwie, która pod murami Paryża miała zniszczyć wojsko nieprzyjacielskie, wielkie to marzenie mogło się urzeczywistnić! Zapewne ci ludzie, do których wysyłał, zrozumieją to, tak jak on; na jednej stronie szali położą honor Francji, na drugiej jej upokorzenie, i nie będą się wahać.
Coś nakształt błyskawicy przeszło przed oczami olśnionego Napoleona: było to odbicie się słońca w szybach powozu.