Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/480

Ta strona została przepisana.

podziwiał tylko z daleka, a gdyby towarzyszka jej była ślepa i głucha, Petrus byłby wpadł do domu i zniósł młodej księżniczce nietylko jej portret, ale jeszcze ze dwadzieścia innych, gdyż od półrocza młody malarz mimowoli wszystkim kobietom swoich obrazów nadawał śliczne, chociaż nieco wyniosłe rysy Reginy.

II.
Stara historja a zawsze świeża.

Za powrotem do pracowni, Petrus z razu z radością, następnie z niesmakiem spoglądał na rozmaite płótna, na których malował był z pamięci córkę marszałka Lamothe-Houdan.
Jakoż po dziesięciu minutach rozpatrywania, portrety te wydawały mu się tak niższemi od wzoru, że bliskim był skazania ich na ogień; szczęściem przybycie Jana Roberta odwróciło go od tego postanowienia.
Jan Robert zbyt dobym był spostrzegaczem, ażeby nie poznać, że coś nowego a nadzwyczajnego dzieje się w życiu jego przyjaciela, ale Jan Robert był chłopcem dyskretnym, który zaledwie zdradził ciekawość, lecz czując opór, cofnął się natychmiast.
Młodzi ludzie, przynajmniej młodzi ludzie dystyngowani, rzadko mówią między sobą o swoich stosunkach miłosnych; każde serce delikatne lubi cień i tajemniczość, z trudnością nawet przyjaciela dopuszcza do przybytku swych uczuć. Jan Robert posiedział chwilę, a widząc, że przyjaciel roztargniony, zostawił go jego słodkim marzeniom.
Jakie były te marzenia? Oto właśnie czego Robert nie wiedział, lecz mało mu na tem zależało: po uśmiechu przyjaciela, po jego przyćmionych oczach, po milczącem roztargnieniu, domyślił się, że marzenia te były przyjemne.
Petrus zostawszy sam, przepędził jeden z tych rozkosznych dni, które na całe życie pozostają w pamięci.
Odtąd urzeczywistniło się marzenie, marzenie każdego artysty, młodego serca, prócz pospolitego: miłość dla kobiety pięknej, wzniosłej i młodej. Wszystkie postacie jego marzeń, wcieliły się w jedną kobietę! Zamykał oczy i widział ją