Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/541

Ta strona została przepisana.

nieważ panna Regina de Lamothe-Houdan ma dopiero siedmnaście... to porachujże sam.
— Czy pewnym tego jesteś, stryju? zapytał młodzieniec z głową spuszczoną i jak gdyby spiorunowany.
— Zapytaj się samej Reginy.
— Żegnam cię, stryju! zawołał Petrus wstając.
— Dlaczego mnie żegnasz?
— Pójdę do niej i muszę się dowiedzieć...
— Później dowiesz się jeszcze lepiej! Zrób mi tę przyjemność i siadaj na miejscu.
— Ależ stryju...
— Nie ma już stryja, skoro synowiec jest niewdzięczny.
— Ja, niewdzięczny?
— Zapewne, że niewdzięczny! Niewdzięczny tylko synowiec opuszcza stryja na początku mozolnego trawienia, zamiast podać mu kieliszek kuirasao, któryby trawienie to ułatwił... Poczęstuj swego stryja kieliszkiem kuirasao, Petrusie.
Młodzieniec opuścił obie ręce.
— O, stryju! wyrzekł zcicha, możeszże żartować z taką boleścią, jak moja!
— Czy znasz powieść o włóczni Achilesowej?
— Nie, stryju.
— Jakto! Takież to ukształcenie dał ci ten korsarz twój ojciec? Nie kazał cię nauczyć po grecku, ażebyś czytał Homera w oryginale? i ty musisisz, nieszczęśliwy czytać go w pani Ducier albo w panu Bitaubé. Otóż ja ci opowiem historję o włóczni Achilesowej: jej rdza leczyła rany, które zadało ostrze. Zraniłem cię, moje dziecko, teraz spróbuję cię uleczyć.
— O, mój stryju, mój stryju! szepnął Petrus upadając do nóg generała i czule całując mu ręce.
Generał spoglądał na młodzieńca z wyrazem malującym wielkie przywiązanie. Potem rzekł głosem spokojnym i poważnym:
— Siadaj, mój kochany, bądź mężczyzną! Pomówimy serjo o panu Rappt.
Petrus wstał, chwiejąc się doszedł do swego fotelu i upadł weń raczej niż usiadł.