Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/291

Ta strona została przepisana.

mam i przyjaciół, którzy mnie zabijają. Jeden świadek nie stanowi świadectwa, panowie.
— W chwili tej, gdy cię widziałem — rzekł hrabia d‘Artois — i spostrzegłem się, że to nie król był z tobą, przypuszczałem, że to siostrzeniec pana de Suffren ci towarzyszy. Jakże się nazywa ten dzielny oficer? Tak dobrze był wtedy przyjęty przez ciebie, iż uważałem go za twego rycerza honorowego.
Królowa się zarumieniła; Andrea zbladła, jak śmierć. Spojrzały na siebie obie i zadrżały. Filip zzieleniał.
— Pan de Charny — ciągnął hrabia d‘Artois. — Nieprawdaż, panie Filipie, że postawa tego błękitnego domina miała coś wspólnego z postawą pana de Charny?
— Nie zauważyłem tego, panie — odrzekł bez tchu Filip.
— Ale — mówił dalej hrabia — przekonałem się, że byłem w błędzie, bo nagle zobaczyłem pana de Charny. Stał tam z panem de Richelieu, naprzeciw ciebie, siostro, w chwili, gdy spadła ci maska.
— I on mnie widział? — zawołała królowa najnieroztropniej.
— Jeżeli tylko nie jest ślepy — odrzekł książę.
Królowa ruchem rozpaczliwym chwyciła za dzwonek.
— Co robisz? — zapytał książę.
— Chcę wybadać także pana de Charny, chcę do dna ten kielich wychylić.
— Nie sądzę, aby pan de Charny był w Wersalu — mruknął Filip.
— Dlaczego?
— Zdaje mi się, że mi mówiono, iż jest... niezdrów.
— Mówisz, że pan de Charny chory, a ja go tu widzę, bracie — rzekła Andrea, wyglądając przez okno.
— Widzisz go? wykrzyknął Filip, biegnąc do okna.
— Tak, to on.
Królowa, o wszystkiem zapominając, otworzyła okno z niezwykłą siłą i zawołała:
— Panie de Charny!
Obejrzał się i, oszołomiony z podziwu, skierował się ku pałacowi.