Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/602

Ta strona została przepisana.

Kiedy dotyka się podobnych spraw, winni zamiast krawatu czują sznur naokoło szyi.
— Tak — zauważył drżący Beausire — i mówisz pan do mnie, jak do przyjaciela?...
— Doskonale się składa — szepnął agent do swego towarzysza — tak będzie wstęp najprzyzwoitszy, bo przecież żądać zadośćuczynienia w imieniu nieobecnego przyjaciela, to nader moralne.
— Co więcej — dodał przyjaciel moralisty z uśmiechem słodko-kwaśnym — zastrzegamy sobie różne prawa.
— Więc?... — zapytał Beausire.
— Więc, kochany panie Beanisre, byłoby nam bardzo przyjemnie, gdybyś jednemu z nas zwrócił sumę, należną naszemu przyjacielowi. Zdaje się, coś około dziesięciu tysięcy liwrów.
— Co najmniej tyle i bez procentów — dodał agent poważniejszy.
— Panowie — odparł Beausire, przestraszony stanowczem żądaniem — nie tak to łatwo na wsi o dziesięć tysięcy liwrów.
— Rozumiemy to, drogi panie, i nie żądamy bynajmniej niemożliwości. Wiele możesz pan dać natychmiast?...
— Mam coś około pięćdziesięciu luidorów, nie więcej.
— Weźmiemy je tymczasem i podziękujemy za pańską uprzejmość.
— A!... — pomyślał Beausire, zachwycony ich gładkością — czyżby oni tak mnie się bali, jak ja ich?... Spróbujmy...
Zastanawiał się nad tem, że ci panowie mogą przyznać się do wspólnictwa, co wcale ładnie o nich świadczyć nie będzie. Beausire był przekonany, że suma wymieniona zadowoli ich i za nią zdobędzie zupełne milczenie, że po zapłaceniu natychmiast ich się pozbędzie.
Lecz przeliczył się na gościach, którzy u niego czuli się, jak w domu, i z zadowoleniem rozparli się dla lepszego trawienia, a w tej chwili byli dobrzy, bo złoszczenie się zbytnio zmęczyćby ich mogło.
— Dobry kamrat z Beausire‘a — rzekł agent poważny do przyjaciela. — Sześćdziesiąt luidorów wziąć można!...
Beausire powstał, aby iść po pieniądze.
— Panie Beausire, kochany panie Beausire!...