Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/140

Ta strona została przepisana.

przypominającego swoją świetnością czasy Franciszka I-go.
Wieczerza wspaniale zastawiona czekała.
— Jesteś pani u siebie — rzekł mężczyzna, który już podwakroć do nas przemawiał; że zaś służąca może ci być potrzebną, jej pokój jest obok twojego.
Gertruda i ja spojrzałyśmy na siebie.
— Ilekroć będziesz czego potrzebowała — mówił zamaskowany mężczyzna, zapukaj tylko we drzwi, a czuwający w przedpokoju stawi się na twoje rozkazy.
Ta pozorna grzeczność kazała się domyślać, że jesteśmy strzeżone.
Zamaskowany mężczyzna skłonił się i wyszedł, słyszałyśmy, jak zamknął za sobą drzwi na dwa spusty.
Zostałyśmy same, patrząc nieruchomo na dwa kandelabry, które oświetlały stół jadalny.
Gertruda pierwsza chciała przemówić, ale dałam jej znak aby milczała, z obawy, czy nas kto nie podsłuchuje.
Drzwi pokoju przeznaczonego dla Gertrudy były otwarte; przyszła nam chęć zobaczyć go i na palcach, z kandelabrem w ręku, weszłyśmy tam...
Był to obeszrny pokój, przeznaczony, jakby na garderobę i dopełnienie sypialnego.
Drzwi wychodziły równolegle do drzwi pierwszego pokoju.
Przy tych drzwiach, równie jak przy pierwszych, był młotek metalowy pięknej roboty: obydwa zdawały mi się dziełem Benvenuta Cellini.
Widocznie, oboje drzwi wychodziły do tego samego przedpokoju.
Gertruda zbliżyła światło do zamku; na podwójny spust był zamknięty