Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/70

Ta strona została przepisana.

wielu członków Ligi, którzy pragnęli temi samemi pójść drogami, co przed sześciu laty, w dzień świętego Bartłomieja, ożywiła serca tak dalece, że oprocz trzech opuszczonych kapturów, całe zgromadzenie krzyczeć poczęło:
Wiwat Gorenflot!...
Zapał był tem większy, że zacny brat w nowem ukazał się świetle.
Aż do tej chwili uważany był za rozsądnego i umiarkowanie gorliwego, teraz brat Gorenflot wyskoczył nagle w szranki bojowe, przez co wzniósł się w pojęciach wielu do poziomu Piotra pustelnika, który ogłaszał pierwszą krucjatę.
Nieszczęściem, albo szczęściem dla tego, kto taki wzbudził zapał, jeden z trzech milczących mnichów schylił się ku małemu mniszkowi, który za chwilę piskliwym głosem, po trzykroć powtórzył:
— Bracia!... posiedzenie skończone.
Mnichy podnosząc się, przyrzekli sobie nawzajem, usłuchać głosu mężnego Gorenflota i powoli ku drzwiom zdążali.
Wielu zatrzymywało się przed mówcą, aby bratu kwestarzowi powinszować skutku piorunującej wymowy, lecz Chicot zważając, że mógłby być poznany, tak po głosie, jak po wzroście, ukląkł i jak Samuel zdawał się pogrążony w zachwycie.
Szanowano jego pobożność i każdy przechodząc spoglądał nań z uwielbieniem.
Mimo wszystkiego, Chicot chybił celu.
Opuścił bez pożegnania króla Henryka III-go ujrzawszy księcia de Mayenne, i dla Mikołaia Dawid powrócił do Paryża.
Jakeśmy widzieli, zaprzysięgał podwójną zemstę. lecz żeby uderzyć na księcia z domu Lotaryng-