Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/360

Ta strona została przepisana.

„Druga rzecz:
„Jakiś cudzoziemiec przysyłał do mnie z zapytaniem, czy model z marmuru „Spragnionej” rzeczywiście istnieje i czy byś zechciał go sprzedać. Ofiarują za niego czterdzieści tysięcy franków! Ładna sumka! Sądzę jednak, że i pięćdziesiąt dostanę. Z czasem arcydzieło to stanie się jeszcze cenniejszym. Śmiało do pierwszorzędnych zaliczyć je można; ale bądź co bądź, pięćdziesiąt tysięcy franków za kawałek marmuru, kiedy się ma dziecko, nie są do odrzucenia. Jeżeli zgoda, przyślij mi upoważnienie do rozporządzenia się „Spragnioną.”
„Ściskam cię tak samo jak cię kocham, to jest z całej duszy. Zięć mój i córka zasyłają ci wyrazy szczerej życzliwości. Konstanty wyjechał po służbie ale w tych dniach wraca.
I pod spodem dużymi, nieforemnymi literami:

„Całuję drogiego ojczusia”.
Feliks

To jest łza, kropla rosy w pustyni.
Jak to widać z poprzednich rozdziałów, nie do akademii mi było. Królestwo moje nie było już z tego świata. Pod tym więc względem odmówiłem stanowczo. Natomiast zgodziłem się sprzedać „Spragnioną." Zawsze to pięćdziesiąt tysięcy franków więcej dla Feliksa; a jeżeli człowiek uczciwy jak p. Ritz nie miał nic przeciwko zbyciu tej pamiątki, jakżeż ja miałbym się opierać.
Napisałem list długi do przyjaciela i opiekuna mojego. Wylałem przed nim wszystko, co mi leżało