Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/136

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.

— A teraz, panie Barrabas — rzekł Cauvignac — nie masz czasem w swym tłomoku jakiego ubrania, lecz nie tak wykwintnego, jak to, co masz na sobie, a w którem wyglądałbyś na celnika?
— Mam ubranie tego poborcy podatków, któregośmy, jak wiesz...
— Dobrze, doskonale!... Masz zapewne i jego papiery?...
— Porucznik Ferguzon strzec mi je zalecił, czego też święcie dopełniłem.
— Porucznik Ferguzon jest przewidującym człowiekiem! Przebierz się za poborcę i weź jego papiery.
— Barrabas wyszedł i po upływie dziesięciu minut powrócił przebrany.
Znalazł Cauvignaca w czarnem ubraniu, podobnego, jak dwie krople wody do sądownika.
Pan Rabodin mieszkał na trzeciem piętrze; mieszkanie jego składało się z przedpokoju, kancelarji i gabinetu.
Zajmował jeszcze zapewne i inne pokoje; lecz ponieważ ich dla klijentów nie otwierano, mówić zatem o nich nie będziemy.
Cauvignac przeszedł przedpokój, zostawił Barrabasa w kancelarji, rzucił baczne spojrzenie na dwóch pisarzy, którzy, udając piszących, grali w grę jakąś i wszedł do gabinetu.
Pan Rabodin siedział przed biurem, tak zawalonym papierami, że z za nich ledwie go widać było. Był to człowiek wysokiego wzrostu, suchy i żółty, w obcisłem ubraniu.
Usłyszawszy szelest kroków Cauvignaca, wyprostował się i podniósł głowę, która wtedy dopiero ukazała się wchodzącym.
Cauvignac sądził, że spotkał bazyliszka, zwierzę, przez