Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/162

Ta strona została przepisana.

bów); pogruchoczą mi te małe nogi, któremi się tak pyszniłem i pokaleczonego oddadzą na pastwę szczurów i żab. Zostanę na całe życie krzywonogim, jak książę de Conti, z czem, przyznam się, nie bardzo jest do twarzy.
Oprócz komendanta, szczurów, żab i dybów, są jeszcze rusztowania, na których ścinano głowy buntownikom; szubienice, na których wieszano zdrajców, place broni, na których rozstrzeliwano zbiegów. Lecz wszystko to, w porównaniu z krzywemi nogami, niczem było dla takiego, jak Canolles młodzieńca.
Dlatego postanowił upewnić się i zadać swemu towarzyszowi niektóre w tym przedmiocie pytania.
Okrągłe oczy, noc orli i niezadowolone oblicze towarzysza, odstręczały więźnia od rozmowy. Jednakowoż, jakkolwiekby zimną była twarz czyja, niepodobieństwem jest, aby się ona czasami wypogadzać nie miała. To też Canolles korzystając z chwili, kiedy na ustach jego dozorcy zabłysł przelotny uśmiech, zapytał go:
— Panie!...
— Co pan rozkaże?...
— Wybacz pan, jeśli mu przerwę jego dumania.
— Nic to nie szkodzi, ja nigdy nie dumam.
— Do djabła! Jakże szczęśliwe usposobenie!
— Wcale się na to nie żalę.
— Co do tego, nie jestem panu podobny... ja bowiem wielką mam chęć pożalić się.
— O cóż takiego, panie?...
— Że mnie tak nagle schwytano, w chwili, gdy najmniej o tem myślałem, i że mnie wiozą niewiadomo dokąd.
— Owszem panie, wiesz dokąd, bo ci to już raz mówiono.
— Tak, prawda. Zdaje się, że jedziemy na wyspę Saint-George?
— Tam właśnie.
— Czy długo tam zostanę?
— Nie wiem tego, panie.
— Czy wyspa Saint-George bardzo jest brzydka?
— Jakto! pan nie znasz tej fortecy?
— Wnętrza jej nie znam, bo nigdym do niej nie wchodził.