Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/194

Ta strona została przepisana.

— Rozumie się, że księżna pozwoli — rzekł Lenet, rzucając znaczące spojrzenie na księżnę — jestem nawet przekonany, że nikomu w śmiecie, oprócz ciebie pani, posłannictwo podobne udać się nie może.
— A cóż tam szczególnego uczyni wicehrabina, czegoby inni zrobić nie mogli?
— Poprostu będzie się targować z baronem de Canolles, czegoby nie uczynił żaden mężczyzna, bo by go oknem wyrzucono.
— Tak, mężczyzna, to prawda — dodała margrabina — ale każda kobieta.
— Jeśli więc mamy posyłać do Saint-George kobietę, najlepiej będzie poruczyć to wicehrabinie, która pierwsza myśl tę podała.
W tej chwili posłaniec stawił się przed księżną, przywożąc list od parlamentu miasta Bordeaux.
— A! zawołała księżna — to pewno odpowiedź dla nas!
Obie damy przybliżyły się, podniecone uczuciem ciekawości interesu. Lenet spokojnie stał na dawnem miejscu, naprzód już znając treść depeszy.
Księżna z chciwością ją przeczytała.
— Proszą mnie... przyzywają... czekają na mnie! — zawołała.
— A! — zawołała margrabina de Tourville, tryumfującym tonem.
— A o książętach?... — spytał Lenet — a o armji?...
— Ani słowa.
— A więc jesteśmy bez obrony — rzekła margrabina.
— Nie — odparła księżna — nie, gdyż przy pomocy blankietu księcia d‘Epernon, posiędę twierdzę Vayres, wznoszącą się nad Dordogne.
— A ja — rzekła Klara — wezmę Saint-George, klucz całej Garonny.
— A ja — dodał Lenet — zyskam książąt i armję, jeśli mi tylko czasu do działania zostawicie.