Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/372

Ta strona została przepisana.

cucu publicznym tylko ręce i nogi skazanych, resztę ciała zakopując w ziemi, jak to naprzykład uczynił Cezar Borgia z Don Raminodesco. Trzeba sobie ładzić: dozorca jest sam jeden... klucze ma u pasa. Te klucze są od drzwi więziennych... on jest wzrostu małego i słabym się być zdaje, jam wysoki i silny; on idzie naprzód, ja za nim; gdybym chciał, mógłbym go udusić... Pytanie teraz, czy ja chcę?
I już Cauvignac, dawszy sam sobie potwierdzającą odpowiedź, wyciągnął kościste ręce, mające wykonać przedsięwzięty zamiar, gdy nagle dozorca odwrócił się i rzekł przelękniony:
— Cyt! czy pan nie słyszysz?
— Istotnie — mówił do siebie Cauvignac — jest coś w temwszystkiem strasznie zawikłanego i jeżeli natychmiast nie potrafię sobie wytłomaczyć tych zbytnich ostrożności dozorcy, będę bardzo niespokojny.
Dlatego też nagle zatrzymał się, mówiąc:
— No i gdzież mnie pan prowadzisz?
— Czy pan nie widzisz? — odezwał się z lochu głos nadzorcy.
— Co to ma znaczyć — zawołał Caurignac — czy mnie tu chcą żywcem zagrzebać?
Dozorca wzruszył ramionami i otworzył małe drzwiczki w głębi lochu znajdujące się, a poza których szmer jakiś dał się słyszeć.
— Rzeka? — zawołał Cauvignsc, przestraszony widokiem ciemnej, płynącej wody.
— No, tak, rzeka! a pan umiesz pływać?
— Umiem... nie... nie umiem... umiem... lecz pocóż u djabła, mnie pan o to pytasz?
— Dlatego, że jeżeli pan nie umiesz, będziemy musieli kazać sprowadzić czółno tam oto stojące, przez co stracimy najmniej kwadrans czasu, a nadto, mogą usłyszeć, jak będę przywoływał przewoźnika, a następnie pochwycić.
— Pochwycić nas! — zawołał Cauvignac. — Ależ, drogi przyjacielu, wszak my na to nie pozwolimy.
— Naturalnie, że nie; musimy się schronić.
— Gdzie, naprzykład?
— To od naszej woli zależy.
— Więc jestem wolny!
— Jak ptak w powietrzu.
— O! mój Boże! — zawołał Cauvignac.