Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/51

Ta strona została przepisana.

byłych gości z rąk lokajów, zaprowadziła je do stajni i wyczyściwszy, umieściła przed żłobem, dobrze w owies i siano zaopatrzony.
Zaledwie trzej przybysze zasiedli do stołu, gdy na podwórze wjechało nowych sześciu jeźdźców z sześcioma lokajami, uzbrojonymi i, również jak pierwsi, których już wyżej opisaliśmy, w podróż zaopatrzonymi.
I ci ujrzawszy słupy, chcieli u nich jak poprzedni uwiązać rumaki swoje.
Lecz szwajcar, ten sam co wypytywał pierwszych, zbliżył się, ponawiając pytania:
— Skądże to panowie?... — rzekł.
— Z Pikardji.
— A gdzież jedziecie?
— Na pogrzeb.
— A dowód tego?
— Oto nasza krepa.
I przy tych słowach każdy z nich wskazał na krepę, wiszącą u rękojeści szpady.
Po nich przedstawiło się czterech, i taż sama powtórzyła się scena.
Takim sposobem od dziesiątej godziny do południa, zjeżdżali się, po jednemu, albo też w gromadkach; niektórzy z nich ubrani byli bardzo bogato, inni znowu zbyt nędznie; lecz wszyscy dobrze uzbrojeni i na dobrych koniach.
Kiedy już wszyscy zjedli obiad i poznajomili się między sobą. Lenet wszedł do sali przez nich zajmowanej, i temi ozwał się słowy:
— Panowie! księżna poleciła mi podziękować wam za zaszczyt, jaki jej uczyniliście, wstępują do niej po drodze do księcia de Larochefoucault, oczekującego na was, by uroczyście obchodzić pochowanie zwłok ojca swego. Uważajcie więc ten zamek za własny, i raczcie przyjąć udział w polowaniu, naznaczonem na dzisiajsze poobiedzie, a wyprawionem na cześć księcia d‘Enghien, mającego oblec dziś po raz pierwszy suknie męskie.
Szmer dziękczynny i pochwalny przyjął tę pierwszą część mowy Leneta, który jako zręczny mówca, przerwał ją w miejscu najwięcej wrażenia wzbudzić mogącem.
Po chwili Lenet tak kończył swą mowę:
— Po polowaniu, wieczerzać będziecie panowie u stołu księżnej, życzącej sobie złożyć wam osobiście podzięko-