Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/502

Ta strona została przepisana.

Telemak śród tej ciżby, gdy tak się weseli,
Stanąwszy, w te rzekł słowa;
Zaiste, byłoby
Piękniej dosłuchać pieśni, wzruszającej groby,
I podobnego bogom wieszcza, aniżeli
Bruździć i bluźnić, nim się pójdzie do pościeli.
Lecz na dziś pełńmy jeszcze te uczty niesforne.
Jutro będziemy mieli walne ciało zborne.
Tam ja zawezwę wszystkich przed majestat prawa,
By gdzieindziej się przeniósł utratek i wrzawa.
Każę wam z progów wszystkim ustąpić niezwłocznie,
Czas ku temu; swym niechaj każdy sprawom spocznie.
Gdyby zaś zdało się wam więcej przyzwoicie
Zrujnować dom człowieka, co poświęcił życie,
To rujnujcie go dalej...
Z mej strony na progu
Uczynię ślub ze wszechmiar widzącemu bogu,
Bym oglądał, jak jeszcze pod sklepem tej sali
Grom Jupitera jednej głowy nie ocali.

Skończył tak. Oni, wargę ściągając zębami,
Podziwiali wymowę, lecz zawsze ci sami!
Antinous, Eupita syn, rzekł:
Telemaku!
Widoczna tak ze stylu harangi[1], jak smaku,
Do ila mogą bogi w serce ludzkie włożyć,
By się kto i wysłowił i nie dał utrwożyć...
Jak patrjota jednak drżę o wyspy berło,
Którą morze dokoła swą opienia perłą...
Drżę, by Jupiter, nazbyt mając cię w swej cenie,
Nie zrobił królem... mimo świetne pochodzenie....
Antinoe! — Telemak ku niemu zawoła, —
Czy mniemasz, że być królem uląkłbym się? Zgoła!
Zgniewa cię to podwakroć!... Nie myślę wszelako,
Bym wbrew Jupiterowi pogardził Itaką,
Ani nazwałbym tego rzemiosłem bez ceny —
Przynajmniej dom uchować łatwiej od obsceny![2]
Wiem-ci ja, że w Itace, morzem operlonej,
Jest niejeden, to młody, to wiekiem schylony,
Równy mi pochodzeniem... Z owych przeto jaki
Pod niebytność Ulissa weźmie tron Itaki...
Ja rad zostanę królem śród własnej ustroni,
Śród zyskanych mi sławą ojca mego broni...

W swojej kolei mówiąc, odrzecze mu na to
Polyba syn, Eurymak: Mój arystokrato!
Kto Itaki oblanej morzem tron dostanie,
Wiedzieć? Te rzeczy jeszcze w fałdach szat i na kolanie
Bogów leżą...
...Zażywaj praw, jakoś ich zażył,
Ani mniemaj, by kto cię wywłaszczać poważył.
Itaka jest przez ludzi jeszcze zamieszkaną.
Powiedz raczej, mój miły, z jaką to nieznaną
Osobą szeptaliście, ustroniem okryci.
Kto to był i od kogo pochodzić się szczyci?
Ród jego, ziemie jego i ojczyzna gdzie są?
Czyli przybył dług spłacać, który milczkiem niesą,
Czy też o ojcu twoim podawał nowiny?
Nagle znikł!... Ani gościa znamy, ni przyczyny,
Lubo nie zda się lichym, by tak znikł bez znaku.

Tu roztropny Telemak rzecze:
Eurymaku!
Powrót mojego ojca zda się być już rzeczą,
Której ja zaniechałem... Są, co mu nie przeczą.
Lecz tych niech matka moja z wróżbity się radzi,
Z roznoszącymi wieści, gdy traf ich sprowadzi.
Gość jest jednym z zażyłych mojego rodzica,
Imię jego jest Mentes, w Taffos jest stolica,
On to rządzi Taffjany, którzy są żeglarze
Arcydzielni!...
Mówiąc to, Telemak jednakże
W duchu swoim dostrzegał, że mówił z boginią!

Tu znów wszyscy do tańca, znów gwar wielki czynią,
Ucztując i śmiałkując do późnego mroku,
Aż się rozeszli z mętem lub gorączką w oku.

I dopiero Telemak, wielkie mnóstwo rzeczy
Przemyśliwając, jak on, co ma gród na pieczy,

  1. haranga (franc.), uroczysta przemowa.
  2. obscena (łac.), nieobyczajność, hańba.