Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/082

Ta strona została przepisana.

A jednak — nieraz, nieraz w udanéj obłudzie
       95 Klęczę, całuję zimne podłogi kościoła.
Krwią skalany, mgłą czasu osłoniony ciemną.
Jestem wyższy nad ludzi: dla czegoż przede mną
Aż do ziemi pokorne uchylają czoła?
Mnie uczcili — uczcili szatana w człowieku...

Po chwili.

       100 Jestem ostatni z ludzi! gdy wieki przeminą
Będą mnie pokazywać jako widmo wieku;
Mnich i zabójca ludzi — Ciemna mar drużyno!
Czemuś mnie otoczyła? precz! precz blade duchy!
Oto chwila myślenia! oto chwila skruchy!
       105 Precz szatanie! nie jestem już twoim w téj chwili.
Już dno odkryłem w prawdy zatrutym kielichu...

Po chwili, coraz gwałtowniéj.

Lecz poco ta dziewica? poco ta dziewica?
Zastanów się nad sobą — zastanów się mnichu!
Litość w tobie wzbudzają ukraszone lica,
       110 Ludzie jéj nie wzbudzili?... Już dusza wywrzała,
Włos osiwiał — ja grzeszę?... Precz stąd nieszczęśliwa!
Ty mnie wiedziesz do zbrodni, tyś mnie obłąkała!
Szatan w tobie zwodnicze ponęty ukrywa!...
Precz! precz! Ona nie słyszy — dotknąłem się dłoni,
       115 I ogień mię pożera... Aldono! Aldono!
Weź ten sztylet — zabij mnie... Moje zmysły płoną.
Zabij mnie! zabij!... Boże w téj cichéj ustroni
Tyle zgryzot... Precz! idź się błąkać w lasach Litwy!
O nie! zostali, nie mogę rozłączyć się z tobą.

ALDONA z obłąkaniem.

       120 Słuchaj naucz mnie modlitwy,
Okryta czarną żałobą,
Będę się modlić...

HEJDENRICH.

Nędzna mów Ave Maria!
Uciekaj stąd! nieszczęsna ona mnie zabija!
Chodź ze mną, uciekajmy, te sklepienia choru
       125 Spadną na nasze głowy — patrz już drzą filary.