Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/214

Ta strona została przepisana.
SCENA DRUGA.
Teatr wystawia wnętrze wiejskiego domu, pomięszkanie Henryka.
HENRYK, NICK.
HENRYK.

Błąkam się jak wyklęty, słuszna kara Boża,
Zbłąkana wyobraźnia blade widma roi,
Zgryzoty przy węzgłowiach stoją mego łoża.

NICK.

O! nie, przypatrz się, królu, tylko błazen stoi.

HENRYK.

       5 Tak błazen tylko, wszyscy już mię opuścili.
Oświécam widma, bladą umysłu pochodnią.
Każdy kamień korony obciążyłem zbrodnią,
Ich ciężar głowę moją do grobu nachyli;
Przeważa mię korona.

NICK.

I ja równie błądzę.
       10 Oto czapka w królewskich pokojach wytarta,
Dotąd na niéj zdobyte wieszałem pieniądze;
Wkrótce czapka od błazna będzie więcéj warta,
I wkrótce mnie samego ciężarem przeważy.
Nie trzeba nadto wielkich ciężarów na głowie,
Dość rozumu i głupstwa.

HENRYK.

       15 Paziu! w twojéj mowie
Więcéj widać rozsądku niż śmiéchu na twarzy.
Ale gdy mnie widmami myśl drząca otoczy,