Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/306

Ta strona została przepisana.

Próżno nas będzie kula szukała,
       95 Daléj! do wioseł!...“ I mnogie wiosła
Wnet zaszumiały.
Czajkę zbłąkaną
Fala rozniosła.
I żagiel biały,
       100 Z białawą pianą
Zmieszany, zniknął na morzu...

I rzekłbyś że fala ta czajki pożarła?
Że kozak grób znalazł w błękitnych fal łożu?
I cichość posępna i cichość umarła
       105 Okryła na chwilę błękity odmętu.
Lecz iskrą galery zbudzone już działo
Wzruszyło sen głuchy — błysk widać z okrętu,
I dział trzydzieścié zagrzmiało.

Dym czarny chmurą na morzu drzymie,
       110 I okręt zabrzmiał szatańskim smiéchem:
Lecz nim smiéch skonał z trzykrotném echem,
Czajki stadami błysnęły w dymie.
Pobledli Turcy... Oto kozaki
Na pierś okrętu rzucają haki,
       115 Drą się na pokład. — Nad pogan karki
Widać wzniesiony miecz Atamana,
I nad turbany pióro Hetmana,
I Atamańskiéj odgłos janczarki.
Wśród damasceńskich krzywych pałaszy
       120 Miece się Żmija okropnym bojem;
Gdzie walczył Basza — syn młody Baszy,
Nawpół makowym spity napojem. —
„Ojcze!“ do Baszy rzekł Selim młody,
„Giniemy — pozbądź niewczesnéj dumy.
       125 Łódź okrętową spuścić do wody;
Gdy ja sam wrogów zatrzymam tłumy,
Uciekaj ojcze!“ — Na środek skoczył,
I pośród tłumu, swój turban biały,
Błyskiem krzywego miecza otoczył.
       130 Jęk na pokładzie, janczarki grzmiały.
Pośród pałaszy w błysku i dymie,