Kiedy tak dumał o nędzy przyczynach,
Wyganiającej ze świata wesele,
Blizkim był winy, która w ludzkich winach
Stoi na przedzie: w swej duszy popiele
Czując, że świętych skier już nie rozżegnie,
Chciał pójść śladami, którymi Śmierć biegnie.
XXVII.
Ale we wnętrzu jestestw, z losów woli
Zrodzonych na to, ażeby do końca
Na scenie świata w oznaczonej roli
Wytrwać, ukryty mieści się obrońca
Prawa natury, władzca ludzkiej doli:
Elementarny pęd życia, jak słońca
Blask, który na to rodzi się co rano,
By zioła rosły, lub by je — deptano!
XXVIII.
Wtedy to poszedł między przyjacioły,
Między lekarze i między znachory:
Spojrzeniem, ruchem na los nie wesoły
Chciał z nich wydobyć lekarstwo, na zmory
Ucisk gwałtowny, co, jako jemioły
Kwiat pasożytny, wciskała się w pory
Jego jestestwa, ssąc najlepsze soki
I powstrzymując wszystkie żywsze kroki.
XXIX.
Jak owo dziecko-niemowlę, co matce
Boleść lub przestrach wyraża z pomocą
Nieokreślonych krzyków, lub jak w klatce
Człowiek, któremu szał posępną nocą
Duszę ogarnął, lub jak zwierz, w zasadce
Czujący naraz, że mu się szamocą
Stopy, tak on się wobec nich zachowa,
Lecz wyraźnego nie wyrzeknie słowa.
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6f/PL_Dzie%C5%82a_poetyckie_T._5_%28Jan_Kasprowicz%29.djvu/page96-1024px-PL_Dzie%C5%82a_poetyckie_T._5_%28Jan_Kasprowicz%29.djvu.jpg)