Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

wany od dziecka na jej łonie, odczuwał potrzebę swobody, która wzbudziła w nim nienawiść do szkoły, nie pozwalającej mu hasać dowoli po uprawnych niwach, upajać się przestrzenią i powietrzem, bujać po nieobjętych okiem obszarach. Stąd jego dzika żądza popalenia wszystkich książek, aby nic już nie mieć z niemi wspólnego. Później, kiedy objął po ojcu władanie ziemią... pokochał ją miłością kochanka, miłością dojrzałą, jak gdyby poślubiał tę ziemię, łączył się z nią węzłami uprawnionego małżeństwa, aby móc ją zapładniać. Tkliwe to uczucie wzrastało wciąż w miarę jak oddawał ziemi swój czas, majątek i życie, niby kobiecie dobrej i płodnej, dla której kaprysów i zdrad nawet znajdował usprawiedliwienie. Unosił się nieraz gniewem na nią, ilekroć okazywała się złą, zbyt suchą lub zbyt wilgotną, pochłaniała siewne ziarno, nie wydając zbioru; innym razem wpadał w zwątpienie, oskarżał samego siebie o niemoc męską czy o nieudolność: on sam ponosić musiał winę, że nie spłodziła z nim owocu. Od tego też czasu zaczęły go zajmować nowe systemy, pchając go ku wszelkiego rodzaju nowatorstwom, każąc mu żałować, że był takim nygusem w kolegjum i nie uczęszczał na kursy jednej ze szkół rolniczych, z których ojciec jego i on tak się wyśmiewali. Ile prób daremnych i wysiłków bezcelowych, ile maszyn, psutych przez nieudolną służbę, ile sztucznych nawozów, fałszowanych w nieuczciwym handlu! Utopił w nich majątek. Folwark Borderie przynosił mu już teraz dochód, zaledwie wystarczający na chleb, a cóż dopiero jak kryzys rolniczy pociągnie dłużej; Zrujnuje go do reszty... Ale trudno! pozostanie niewolnikiem własnej ziemi i w niej złoży swoje kości, wierny aż do śmierci tej, którą ukochał, jak prawowitą małżonkę.
Dnia tego, jak tylko wyszedł w pole, myśl jego krążyć zaczęła dokoła syna. Pracując we dwóch daliby sobie napewno radę. Ale nie, nie wart pamięci