Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

chyloną w tył, z wypuczoną piersią, rozsadzającą cienki materjał stanika. I ona także w swojej perkalikowej sukience i rozpiętym staniku, odsłaniającym białość jej ciała, lśniła się od potu. Pod błękitną chustką, którą osłaniała głowę i szyję, oczy jej na rozpalonej twarzy wydawały się szczególnie wielkie.
Nie rzekłszy ani słowa, zabrał się znów do roboty, kołysząc się na biodrach, zagarniając świeże pokosy za każdem cięciem żelaza, przy rytmicznym wtórze zgrzytu jego, znaczącego każdy krok naprzód. Ona znów, zgięta we dwoje, szła za nim z sierpem w prawej ręce, którym się posługiwała przy zbieraniu pozostałych śród ścierni kłosów, składanych później w wiązki, regularnie, co trzy kroki. Ilekroć rozprostowywał plecy, aby otrzeć rękawem koszuli pot z czoła i widział ją zbyt daleko za nim w tyle, z podniesionemi w górę pośladkami, dotykającą prawie czołem ziemi, w pozie oddającej się samicy, bardziej jeszcze wysychał mu język w gardle, wołał też na nią ochrypłym głosem: „No, czego się guzdrzesz, wałkoniu? Paciorki nawlekasz, czy co?
Na sąsiedniem polu, na którem od trzech dni już wysychała słoma w wiązkach na zagonach, zajęta była Palmira wiązaniem wiązek w snopki. Jej roboty nie miał potrzeby pilnować. Wbrew ustalonemu zwyczajowi zgodził ją od setki wiązek pod pozorem, że nie jest dość silna, za stara już i spracowana, i że byłby stratny, gdyby płacił jej trzydzieści susów dziennie, jak młodym robotnicom. Musiała nawet błagać go, żeby ją przyjął, on zaś łaskawie zgodził się, zdając sobie w zupełności sprawę, że ją wyzyskuje, a mimo to przybierając pobożnie zrezygnowaną minę dobrego chrześcijanina, decydującego się spełnić dobry uczynek. Nieszczęśliwa dziewczyna podnosiła po trzy, cztery wiązki na raz, ile tylko mogła ich objąć chudemi ramionami, a potem, gotowym już węzłem ściągała i przewiązywała snopki. To ściąganie i przewiązywanie snopków było pracą tak ciężką, że zazwy-