Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.

cisnące mu się na usta sprośne żarty. Fouan i Delhomme, natomiast, zachowywali się z należnym szacunkiem wobec bielizny, stanowiącej, po ziemi, główne bogactwo chłopa.
— Co się tyczy koszul — mówiła dalej pani Karolowa, rozpościerając je z kolei — patrzcie — nie są wcale zniszczone... Tu i owdzie nie brak miejsc naddartych, istna rzeź — to prawda; a ponieważ naddarcia niezawsze daje się zaszyć, a łaty wyglądają brzydko i ubogo, odrzuca je się do stosu zużytej bielizny... Ale, tobie Lizko, napewno się one jeszcze przydadzą.
— Rozumie się, będę je nosiła! — zawołała obdarowana. — Nic a nic mi nie wadzi, że koszule będą połatane.
— A ja — wtrącił Kozioł, zwracając się do żony i mrugając znacząco powiekami — bardzo będę rad, jak mi uszyjesz z nich chusty.
Teraz już roześmieli się wszyscy otwarcie, kiedy mała Elodja, ciekawie śledząca oczami każde prześcieradło i każdą koszulę, zawołała;
— Jaki śmieszny zapach! Jak to mocno pachnie!... Czy to wszystko mamusi bielizna?
Pani Karolowa nie zawahała się ani na chwilę.
— Naturalnie, moje dziecko!... Właściwie, to bielizna panien sklepowych. W handlu, widzisz, dużo tego potrzeba!
Jak tylko Lizka, przy pomocy Franusi, powkładała wszystko do szafy, przepito zdrowie świeżo ochrzczonej, której chrzestna matka nadała imię Laury od własnego imienia. Potem zaczęto rozmawiać, i pan Karol, siedząc na kufrze żony, zaczął wypytywać ją, jak idą sprawy w Chartres, tak bowiem był ich ciekaw, że nie mógł doczekać się, aż będzie z żoną sam na sam. Wciąż jeszcze interesował się dawnym swoim domem; myślał o zakładzie, powo-