Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/377

Ta strona została uwierzytelniona.

mu uparciuchowi, France, która nic nie robiła, aby ułagodzić jakoś sprawy.
Pewnego dnia zwłaszcza doszło do straszliwego wybuchu. Kozioł, który zeszedł razem z Franką do piwnicy, aby natoczyć jabłeczniku, wrócił z takim nieładem w ubraniu i taki rozjuszony, że o pierwszą lepszą bagatelę, o zupę, która wydała mu się za gorąca, cisnął talerz o ścianę, a Lizę zwalił na ziemię wymierzeniem jej tak srogiego policzka, że starczyłoby go na zabicie wołu.
Podniosła się, płacząc, rozkrwawioną, ze spuchniętą twarzą. Całą złość swoją wywarła na siostrze, na którą rzuciła się z wrzaskiem:
— Oddaj mu się już raz wreszcie, łajdaczko!.. Mam już tego po uszy!.. Ucieknę gdzie mnie oczy poniosą, jeżeli będziesz się dłużej upierała, po to tylko, żeby mnie bił i poniewierał mną!..
Franusia słuchała słów siostry, cała zbielała z przerażenia.
— Jak Bóg na niebie, wolę to... Może przecie da nam obu spokój.
I Liza upadła na krzesło, łkając po cichu. Cała jej oklapła, zarośnięta tłuszczem postać wyrażała zupełne poddanie się, byle mieć spokój, bodaj za cenę podziału. Zostanie i tak przy swojem, cóż więc ją to obchodzi?! Starczy i dla niej!.. Et, przesadzają ludzie z tem wszystkiem. Przecież to nie chleb, którego ubywa, jak się go je? Czy nie lepiej byłoby ułożyć się, ustąpić sobie wzajem, ścisnąć się dla świętej zgody, żyć familijnie?
— Naprawdę, czemu nie? Czemu się upierasz?
Oburzona, dławiąca się rozwścieczeniem Franusia zaledwie zdolna była zdobyć się na okrzyk zgrozy:
— Jeszcze więcej mierzisz mnie ty niż on!
I poszła także wypłakać się do obory, gdzie Ja-