Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/388

Ta strona została uwierzytelniona.

wał się z kamiennej ławki, wymachując z oburzeniem wielką swoją palicą.
— A, łajdaki, szelmy, jedno i drugie! Dacie wy oboje spokój dziewczynie!... Dosyć tych świństw!... Dosyć do wszystkich djabłów!... Dosyć, mówię!...
W oknach sąsiadów, zaniepokojonych temi wrzaskami i rozbojem, zaczęły pokazywać się światła i Kozioł wepchnął czemprędzej starego i kobiety do kuchni, gdzie Juliś i mała Laura, wystraszeni, przycupnęli w kątku. Liza wsunęła się, oniemiała i przerażona wtrąceniem się Fouana, którzy wypłynął niespodzianie z mroku. Stary nie przestawał urągać, zwracając się już bezpośrednio do Lizy:
— Obmierzła jesteś!... Głupia i obmierzła!... — Przyglądałaś się temu jeszcze!... Widziałem ciebie!
Kozioł trzasnął z całych sił pięścią w stół.
— Zamknijcie gęby! Dosyć już tego!... Rozwalę łeb pierwszemu, kto rzeknie słowo jeszcze!
— A jak ja będę chciał gadać, czy i mnie rozwalisz łeb? — zapytał Fouan niepewnym głosem.
— I wam tak samo jak każdemu inszemu... Dosyć mam tego, mówię.
Franusia wtrąciła się odważnie pomiędzy mężczyzn:
— Proszę was, stryju, nie mięszajcie się do tych rzeczy... Widzieliście sami, że starczy mi siły, żeby się obronić.
Ale stary odtrącił dziewczynę.
— Wynoś się, to nie twoja rzecz!... Ja to muszę rozsądzić!... I, wymachując na syna laską, huknął:
— Rozbijesz mi łeb, bandyto?... Ciekawy jestem, kto komu pierwszy?
Kozioł, nie czekając, wyrwał staremu laskę z rąk i rzucił ją pod szafę; poczem stanął przed ojcem i tonem groźnym ofuknął go:
— Da mi ojciec święty spokój czy nie? Niech się ojcu nie zdaje, że ze mną tak można!... O, co to, to nie!