Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/459

Ta strona została uwierzytelniona.

pierw — zniesione wszystkie podatki; potem — zniesiona służba wojskowa... No, cobyście na to powiedzieli, krety zamorusane?
Efekt jego słów był tak nadzwyczajny, że Delhomme, Fouan, Gwoźdź i Bécu pozostali z rozdziawionemi gębami i wyłupionemi oczami; nauczycielowi Lequeu wypadła z rąk gazeta; Hourdequin, który zabierał się już do odejścia, wrócił z powrotem, a Kozioł, zapominając o France, usiadł przy rogu stołu. Wszyscy wlepili oczy w tego oberwańca, tego obieżydrogę, w ten postrach całej wsi, żyjący z kradzieży i z wymuszonej przemocą jałmużny. Dopiero w minionym tygodniu wyrzucono go z Borderie, gdzie ukazał się, niby widmo, wraz z zapadnięciem nocy. Dlatego właśnie mieszkał teraz u tego nicponia w Zamku, skąd zniknie już jutro bodaj.
— Widzę, że aż wam dusza do tego piszczy — dodał wesołym tonem.
— A tak, do wszystkich djabłów! — wyznał szczerze Kozioł. — Jak pomyślę, że nie dalej niż wczoraj zaniosłem tyle grosza poborcy! Nigdy niema z tem końca do licha! Objedzą nas do szczętu, z kościami!
— I nie patrzyć na odjazd wszystkich tych młodych chłopaków! mój Boże! — zawołał Delhomme. — Wiem, ile to mnie kosztuje! Płacę przecież za wykupienie Nenesse‘a!
— Tak, a kto się nie może wykupić, temu zabierają ich i posyłają na wierną śmierć! — dodał stary Fouan.
Armata kręcił głową, śmiejąc się z tryumfem.
— Widzisz — rzekł, zwracając się do Hjacynta, — że nie takie znów głupie są te krety!
I, odwracając się do chłopów, dodał:
— Mówią nam, że jesteście zachowawcy, że nie dopuścilibyście do zrobienia tego, czego będzie potrzeba... Zachowawcy! tak... ale po to tylko, żeby zachować własne dobro! prawda? Dopuścicie chętnie