Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/527

Ta strona została uwierzytelniona.

rych ludzie odwracają się z obrzydzeniem. W tej ruinie człowieka żyło jeszcze zwierzę tylko, zwierzę ludzkie, podtrzymywane jedynie instynktem życia. Żarłoczność kazała mu rzucać się na misę z jadłem, którego nigdy nie miał dość, tak że posuwał się nawet do wykradania Julisiowi kromek chleba z masłem, o ile malec nie potrafił w porę ich sprzątnąć. Zmniejszano mu jego porcje pod pozorem, że stary przeżarłby się. Kozioł zarzucał mu, że stracił w Zamku, przestając z Hjacyntem, wszystkie dawne swoje dobre przyzwyczajenia wstrzemięźliwości. Było to poniekąd prawdą, bowiem ten niegdyś trzeźwy, nie znoszący dogadzania sobie chłop, obywający się chlebem i wodą, przywykł tam do obżarstwa i pijatyki, zasmakował w imęsie i wódce, do których przyzwyczaił go starszy syn, a wiadomo, jak łatwo przejmuje się złe skłonności, tembardziej, jeżeli rodzony syn rozpaja ojca. Liza musiała zamykać wino i wódkę, spostrzegłszy, że zawartość karafinek maleje ze zdumiewającą szybkością, a w dni, kiedy gotowano na obiad mięso, stawiała na czatach przy garnku małą Lorkę. Od czasu też, kiedy stary wypił na kredyt filiżankę kawy u Lengaigne’a, uprzedził Kozioł jego i Macquerona, że nikt nie będzie płacił długów Fouana, niech się więc strzegą kredytowania mu. Stary zachowywał w dalszym ciągu tragiczne swoje milczenie, czasem tylko, kiedy miska jego z jadłem nie była napełniona po brzegi, lub kiedy sprzątano wino ze stołu, zanim mu dano się go napić, patrzył bystro na Kozła złem spojrzeniem w bezsilnej wściekłości niezaspokojonego pożądania.
— Tak, tak, może ojciec się na mnie patrzeć, ile chce, — mruczał Kozioł, — ani mi się śni opychać jadłem darmozjadów! Kto lubi mięso, niech zarobi na nie! Przebrzydły pasibrzuch!... Nie wstydzi się ojciec być na starość obżartusem i opojem?
Fouan, który nie powrócił do Delhomme’ów, zaciąwszy się w urażonej dumie, dotknięty do żywego słowami, wypowiedzianemi niegdyś przez córkę, mu-