Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

rzucił po raz ostatni okiem na nieobjętą płaszczyznę i zatrzymał wzrok na dalekich zabudowaniach Borderie. W tym momencie, na wspomnienie utraconej przez jego ojca sposobności nabycia dóbr narodowych wyrwał mu się z piersi jęk nigdy nieukojonego żalu.
— O! gdyby mój ojciec był chciał, mielibyście teraz, kumie Grosbois, wszystko to do rozmierzenia!
Obaj synowie i zięć odwrócili się nagłym ruchem i wszyscy trzej stanęli, żegnając długo spojrzeniem dwie setki hektarów, stanowiące grunta folwarku Borderie i rozciągające się przed ich oczami.
— Ba! — głucho mruknął Kozioł, ruszając w dalszą drogę — dużo nam przyjdzie z całej tej historji! Burżuje zawsze sprzątają nam z przed nosa najlepsze kęski.
Wybiła dziesiąta. Przyśpieszyli kroku, wiatr bowiem ustał i ciężka czarna chmura spuściła na ziemię pierwszy ulewny deszcz. Winnice, należące do Rognes, położone było poza kościołem, na stoku płaskowzgórza, u którego stóp płynęła Aigra. Niegdyś wznosił się na tem miejscu zamek, otoczony angielskim parkiem. Przed pół wiekiem zaledwie przyszło na myśl mieszkańcom Rognes, których zachęcił do tego przykład hodowców winnic z Montigny, obsadzić winem stok wzgórza, nadający się doskonale do tej hodowli dzięki południowej swojej wystawie i ostremu spadkowi. Wino, które się tu rodziło, nie było przedniego gatunku, dość miły jednak miało smak, nieco kwaskawy, przypominający wino z Orleanu. Zresztą mieszkańcy wioski zbierali go zaledwie po parę antałków i najbogatszy z nich, Delhomme, był posiadaczem sześciu morgów winnicy; poza tem uprawiano tu głównie zboża i rośliny pastewne.
Skręcili za kościół, minęli dawną plebanję i skierowali się wzdłuż wąskich pól, pociętych na