Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/553

Ta strona została uwierzytelniona.

mąż rzucił się odrazu na niego i nie dał mu spokoju, dopóki Patoir, acz niechętnie, nie zgodził się pójść zobaczyć pacjentkę. Na widok jednak straszliwej rany odmówił kategorycznie porady. Na coby się to przydało? I tak, nic nie można pomóc. Kiedy w dwie godziny później, przywiózł Jan doktora Finet’a, zrobił on ten sam zupełnie gest. Nic nie może poradzić, conajwyżej zapisze jakiś narkotyk, żeby ulżyć agonji. Ciąża pięciomiesięczna komplikowała jeszcze wypadek, czuło się ruchy dziecka, zamierającego śmiercią matki, z której życie uchodziło przez przedziurawione płodne jej łono. Doktór po nałożeniu czegoś w rodzaju opatrunku, odjechał, przyobiecując wizytę swoją nazajutrz, zarazem jednak oświadczył, że biedna kobieta nie doczeka napewno rana. Doczekała go i żyła jeszcze, kiedy, około dziewiątej, dobosz znów zaczął bić w bęben, aby zgromadzić popisowych na placu przed kościołem.
Otworzyły się znać upusty niebieskie, bo przez całą noc woda lała się z nieba strumieniami; istny potop, w który Jan wsłuchiwał się, siedząc w głębi izby, ogłupiały, z oczami pełnemi wielkich łez. W tej chwili słyszał odgłos bębna, przytłumiony, jak gdyby przez zasłonę, wśród wilgoci ciepłego poranka. Deszcz przestał padać, niebo tylko jeszcze pozostawało barwy ołowiu.
Bęben ogłuszał okolicę przez dłuższy czas. Dobosz był nowicjuszem. Był to siostrzeniec Macqueron‘a, który świeżo powrócił właśnie z wojska i walił w bęben, jak gdyby prowadził pułk cały do ataku. Całe Rognes podniesione było przez niego na nogi. Wobec szerzących się coraz gwałtowniej pogłosek o zagrażającej w najbliższej przyszłości wojnie żywe i bez tego poruszenie sprawą ciągnienia losów przez młodzież poborową wzmogło się w tym roku w dwójnasób. Dziękuję! Dać sobie ściąć głowę przez Prusaków! Dziewięciu chłopaków z Rognes miało losować; tylu ich nie stawało chyba nigdy. Wśród nich