Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

za jakieś zlecenie, a które w każdym razie nosiło pieczęć królewską. Mówił sam do siebie, jak ów pierwszy marynarz, którego widziałem na spodzie okrętu, i głosem cichym a smutnym wymrukiwał jakieś sylaby w języku nieznanym. A chociaż byłem tuż obok niego, zdawało mi się, że głos jego dolata mnie z odległości milowej.


∗             ∗

Okręt wraz z całą swoją zawartością nawskroś jest przeniknięty duchem czasów zamierzchłych. Załoga snuje się nakształt cieni wieków, poległych w mogile. W ich oczach płonie zaduma żarliwa i niespokojna, i, gdy dłonie ich grzęzną w obłędnem świetle latarni, rozwidniających drogę mym oczom, doznaję uczuć, których nigdy dotąd nie doznawałem, chociaż przez całe życie miałem zapał szaleńczy dla zabytków starożytności i chociaż nurzałem się w cieniu ruin Balbeku, Tadmoru i Persepolisu tak, że w końcu duch mój sam w sobie stał się ruiną.


∗             ∗