Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

wogóle był tam Flush. Istotnie, podziwiam te, zawsze jak bułki świeże wiadomości prasy!
Milly nie przyszła w celu podziwiania prasy i skierowała rozmowę, co było do przewidzenia, na uwięzionego Flusha.
— Drummond! — rzekła po dawnemu. — Nie chcę się z panią kłócić!
— Cieszy mnie to! — odparła. — Niema zresztą żadnego powodu do kłótni.
— Tak? — spytała Milly z ironją. — Zresztą mniejsza. Chcę wiedzieć, co pani zamierzasz uczynić dla Flusha? Znasz pani ludzi z lepszych sfer i pracujesz u tego przeklętego Yale! — syknęła przez zęby. — To właśnie Yale naprowadził Parra na tę sprawę przy Marisburg-Place, gdyż ten safanduła nigdyby się nie domyślił. Czy przez cały czas pracowałaś pani razem z Yalem?
— Śmieszne rzeczy! — odparła Talja wzgardliwie. — Ja piszę dla Yala tylko listy i trzymam w porządku biuro. Nie pracuję wcale razem z nim, ani też nie znam t. zw. ludzi „lepszych sfer“. Cóżbym zresztą uczynić mogła dla Flusha?
— Mogłabyś pani opowiedzieć inspektorowi historyjkę, którą wymyśliłam. Oto, zakochany w pani, Flush, pod wpływem zazdrości, wszedł do Marla i nie mógł się już wydostać.
— A cóż się stanie ze czcią moją i dobrą opinją? — spytała chłodno. — Nie, Milly Macroy! Musisz sobie pani wymyśleć coś piękniejszego. Chociaż nie zachodzi wcale obawa oskarżenia Flusha o morderstwo. Wywnioskowałam to ze słów Derricka Yale.
Wstała i założywszy ręce na plecy, przeszła się po pokoju.
— Pozatem z jakiegoż powodu ma mnie interesować ten młody człowiek?