Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

— We Francji dużo lepiej traktują skazańców. Kiedy ostatni raz byłem stracony...
Wobec księdza wyrażał się z ogromnem uznaniem dla Talji Drummond.
— Wyjdzie za Beardmore... szczęśliwy chłopiec... Osobiście kobiety wcale mnie nie interesują, i dlatego zdaje mi się, życie tak mi się powiodło. Gdybym był mężczyzną pełnym życia, innej kobiety bym nie wziął jak ona.
Lubił tego księdza, albowiem był facecjonista i bywalec.
Pewnego marcowego poranka związali mu ręce i nogi.
— Panie kacie, czy pan znał pana Palliona? To był kolega pański.
Kat nic nie odpowiedział, albowiem nie wolno mu było mówić z straceńcami, tylko na temat zbawienia duszy.
— Szanowny panie, niech pan czerpie doświadczenie następujące: Nie pij pan nic, pijaństwo było mojem nieszczęściem. Gdyby pan Pallion nie pił, nie byłbym tutaj.
Myśl ta rzeźwiła go aż do szafotu. Położony pod gilotynę, wykrzyknął:
— To chyba pójdzie gładko!
Były to ostatnie słowa Czerwonego Kręgu.

KONIEC