Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

— Młoda! — burknął Froyont — właśnie najstosowniejszy czas na karę. Należy karać za młodu, by z nich uczynić przyzwoitych obywateli.
— Jest w tem dużo prawdy! — przyznał Parr z westchnieniem, a potem dodał, zgoła bez związku — Dzieci, to wielka odpowiedzialność.
Froyant mruknął coś i nie skinąwszy nawet głową na pożegnanie, poszedł szybko ku pojazdowi, czekającemu nań przed gmachem sądowym.
Inspektor patrzył nań, zlekka uśmiechnięty, a obejrzawszy się zobaczył młodego człowieka, który stał u wyjścia bocznego.
— Dzień dobry, panie Beardmore! — powiedział. — Czy pan oczekujesz młodej damy?
— Tak. Jakże długo ją będą jeszcze trzymać? — wykrzyknął nerwowo.
Mr. Parr spojrzał nań obojętnie.
— Racz pan przebaczyć, — rzekł spokojnie — ale widzę, że pan interesujesz się ową Miss Drummond więcej, niż to dobre jest dla pana.
— Co pan masz na myśli? — spytał Jack porywczo. — Cała sprawa była tylko haniebną pułapką. To bydlę Froyant...
Inspektor potrząsnął głową.
— Miss Drummond zeznała, że zabrała figurkę, prócz tego zaś widzieliśmy wszakże, jak wychodziła z banku zastawniczego. Co do tego niema żadnej wątpliwości.
— Zeznała to jeno z powodów znanych jej samej wyłącznie! — powiedział gwałtownie. — Czyż taka dziewczyna mogłaby kraść? Poco? Wszakże dałbym jej wszystko, czego tylko potrzebowała!... Coś się poza tem wszystkiem ukrywa! — dodał spokojniejszym tonem. — Coś, czego nie rozumiem, a pan, zapewne także, inspektorze,